Odkąd mój fryzjer skarcił mnie za
używanie jedwabiu do włosów (ponoć wysusza) i zaproponował w zamian magiczne serum,
o którego istnieniu nigdy wcześniej nie słyszałam, nie pozostało mi nic innego
jak tylko mu zaufać i zainwestować w obiecane cudo. I wiecie, co? Nie żałuje!!!
Oto mój nowy skarb:
Styling Tools FEEL & SHINE serum 100 ml Artego
Polskie tłumaczenie na butelce to
„ Serum dotyk i blask”.Na odwrocie możemy w siedmiu językach przeczytać, że
produkt nadaje się TYLKO DO UŻYTKU PROFESJONALNEGO no ale jak widać nie do końca :). Zacznę od obietnic producenta:
Na opakowaniu produkt nazwany jest
Serum spaja rozdwojone końcówki. Nadaje olśniewający blask i miękkość włosom. Chroni przed wilgocią. Dyscyplinuje puszące się włosy. W przypadku wilgotnej pogody, utrzymuje fryzurę w tej samej formie. Obniża gęstość produktów, jeżeli zostanie z nimi wymieszany.Sposób użycia: rozetrzeć w dłoniach kilka kropli produktu, rozprowadzić je na długości i końcówkach pasm.
Na opakowaniu produkt nazwany jest
antystatycznym nabłyszczaczem do włosów naturalnych i grubych.
Serum ma konsystencje
bardzo podobną do wspomnianego wcześniej jedwabiu (troszkę mniej lepki) i
przecudownie pachnie. Zdefiniowałabym go, jako słodki waniliowo- kokosowy.
Utrzymuje się na włosach, nie jest jednak intensywny ani drażniący- mi
odpowiada.
Pompka ułatwia aplikacje.
Ja stosuje go zaraz po umyciu na wilgotne włosy (ok. 3 „pompki” głównie na końcówki,
oraz zdarza mi się dołożyć 2 kolejne w ciągu dnia na suche końcówki. Wbrew temu, co większość z was pomyśli produkt
nie obciąża włosów, jeśli nie przesadzi się z ilością. Nie ma uczucia, że włosy
są tłuste, produkt bardzo szybko „wnika” we włosy zmiękczając je i wygładzając
suche końce. Mogę powiedzieć, że działa dyscyplinująco na puszące się włosy
jednak o jakimkolwiek utrzymaniu fryzury nie ma mowy. Jest to produkt
odżywiający i nabłyszczający, a nie utrwalający.
Oczywiście nie liczyłam
na to, że serum spoi moje rozdwojone końcówki. I niestety jak się rozdwajały
tak się niestety rozdwajają, (ale to specyfika moich włosów).
Minusem może być
dostępność i cena. Produkt można kupić w Internecie za cenę 37.90zł. kliknij tu :)
Tak to
dużo, warto jednak pamiętać, że otrzymujemy 100ml dobrego produktu, który jest
naprawdę bardzo wydajny. Ja kupiłam go w styczniu i skończyłam w tym miesiącu.
(Wiem, że niektóre dziewczyny mają go nawet ponad rok). Mi przy codziennym
stosowaniu wytrzymał 6 miesięcy to wychodzi ok. 6,30 zł na miesiąc. Jak dla mnie
to przyzwoicie.
Aby ułatwić sobie nieco
sprawę ( ja tak zrobiłam), można udać się do sklepu fryzjerskiego aby uniknąć
kosztów przesyłki. Wiem, że jego cena „dla osób profesjonalnie zajmujących się
fryzjerstwem” to 27.99. Można, więc poprosić znajomą fryzjerkę, aby nam pomogła :)
Produkt moim zdaniem jest
godny polecenia.
Jeśli jednak wolicie oszczędzić
sobie fatygi, bardzo podobnym produktem aptecznym jest:
L`Biotica, Biovax A+E, Serum wzmacniające
Konsystencja i działanie
praktycznie takie same, więc nie będę się powtarzać. To, czego ewentualnie mi
brakuje to zapach. L’Biotica pachnie nieco trawiaście, zapach nie utrzymuje się
na włosach. Mam też wrażenie, że łatwiej przesadzić z jego ilością. Ale to
pewnie kwestia wprawy.
Za 15ml produktu płacimy
ok. 12zł. Więc za 100ml wychodzi zdecydowanie drożej. No, ale nie płacimy za
przesyłkę oraz łatwiej nam pozbyć się 12zl aniżeli 40zł.
Wybór należy, zatem do
Was :). U mnie delikatnie wygrywa pierwsze serum, ale
mam zamiar używać produktów zamiennie, Artdego w domu, L’Biotice na wyjeździe.
To też jakieś wyjście prawda? A może
znacie jakieś inne produkty tego typu? Piszcie!
Pozdrawiam serdecznie
Malina :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz